czwartek, 15 października 2015

Przeżycie dnia ...

... czyli co mnie dziś spotkało.


Słuchajcie, wiem nie mnie jednej ale jednak ja z tych które o tym myślą.

Jadę sobie samochodem z myślą jaki dziś dzień - i chodź bezpośrednio mnie nie dotyczy bo nie straciłam nigdy dzieciątka, to jednak akurat dziś trafiłam (po raz kolejny) na stronę małej Lilianki która od 2 lat walczy o życie - od swoich jedynych dwóch lat jakie ma - to mega smutne nie da się tego opisać.

Dobra... więc Ja taka zamyślona jadę i mijam roboty drogowe - chciałam w najmniej inwazyjny sposób je ominąć, jednak okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak uprzejmość na drodze- bo akurat jakiś burak w super samochodzie za 500 tyś zł postanowił mi uprzykrzyć dzień. Stwierdził, że nie pozwoli mi pojechać te 100m które mi zostało i zamiast wbić się na pas do skręcania w lewo za mną - gdzie zostało jeszcze 200 m do skrętu postanowił wjechać przede mnie i wcale nie hamując po porostu jechał sobie na czołowe - nic się nie stało bo zjechałam na bok - tylko właśnie w takich sytuacjach tracę wiarę w ludzi .

Zaczynam myśleć dlaczego ludzie muszą siedzieć przy łóżku swojego dwuletniego dziecka i czekać na najmniejszy ruch paluszkiem - którego nigdy nie zobaczyli - i być może ten burak w tym samochodzie tez jest wyzbyty poczucia wartości człowieczeństwa - jak ten lekarz przez którego mała Lilianka dziś nie uśmiecha się jak moją Julcia, nie piecze z mamą ciastek i nie wsypuje mąki do mleka by zrobić naleśniki. Nie rzuca się na szyje mówiąc ;
 " Ja Ciebie kocham bardziej, Mamo wiesz ? "

Jezu co kasa potrafi zrobić z człowiekiem - a może jej brak. Nie wiem strasznie mi smutno, jadę sobie dalej stojąc tym razem w korku ciągle myślę - że chyba się nie nadaję do życia .

Wyjeżdżając z ronda, widzę Panią zbliżającą się do przejścia- nie spieszę się więc standardowo zatrzymuje się. Nie oczekując niczego Pani sprawia, że się uśmiecham - podziękowała , jeju Ona podziękowała - pomachała mi swoją łapka jakby mnie znała :)

Wiecie co sobie uświadomiłam?

Że są ludzie w moim życiu, których np. poznaję z konieczności, ale jest w nich coś takiego co sprawia, że chciałabym mieć z nimi kontakt na zawsze. I chodź często nie mam na to wpływu, bo np. z drugiej strony nie ma takiego uczucia, to jednak robię wszytko by ich spotykać. Np. Pani Kasia która rehabilituje moja Hanie - ta kobieta sprawia, że człowiek się uśmiecha nawet w najgorszy dzień, a wystarcza tylko jej obecność i to ciepło, które od niej bije. I chodź razem z Hanią jesteśmy jej setnymi, tysięcznymi, a nawet milionowymi "klientami" czujemy się wyjątkowo.

I są tacy, których spotykam przypadkiem jak dziś i z nadzieją zrozumienia jaką do nich kieruję dostaję w twarz nie tolerancją i chamstwem.

Zawsze wymagam od siebie więcej niż od innych - i dlatego nigdy też się do innych nie porównuje, ani nikogo do siebie ( chyba że męża jak za mało pomaga ).
A jeśli masz chwilę zastanów się przez moment - jak często się to zdarza, że ktoś potrzebuje zrozumienia, a Ty spiesząc się zapominasz o " społecznej miłości ".

Wczoraj w sklepie miałam podobna sytuacje Pani zmęczona "zakupami" bardzo spieszyła się do domu, pospieszała kasjerki, a na sam koniec nie odłożyła koszyka na miejsce tylko pod nogi innym klientom  - chciałam coś powiedzieć, że nie wypada, że nie jest ok .
Postanowiłam działać i zrobiłam o jeden krok więcej, chodź przełamałam siebie - z wiedzą, że nie muszę - odstawiłam koszyk. Wystarczył mi uśmiech kasjerki która musiałaby to zrobić ... i gdzieś poniekąd zawstydzenie Pani ... która spieszyła się zbyt bardzo by być uprzejmą ...

Odstawienie koszyka zajęło mi 20 sekund ... a też spieszyłam się do chorych dzieci ...

Podaj dalej :)

Pozdrawiam


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz